sobota, 2 marca 2013

wynalazek który mógł by zmienic świat motoryzacji cz.1

Przedstawię wam dzisiaj bardzo ciekawy artykuł 

 CZ.1 który dowodzi o tym: Dlaczego w dzisiejszych czasach nic nie ma prawa być trwałe..... Czyli wszystko o tym co również pisałem w temacie: Tematyka blogu . O tym jak świetne mogły by być samochody które z czasem są coraz gorsze bo sa coraz mniej trwalsze. A dzięki temu wynalazkowi mogły  by byc naprawdę bardzo trwałe i niezawodnie bezpieczne.

Czyli wszystko o wynalazku Łucjana Łągiewki
oto jego słowa i krótki fikmik:



Jeszcze w tym roku wsiądę do auta i w nieruchomą ścianę przywalę "stówą". Bez zapiętych pasów, bez poduszek, bez hamulców i bez obaw. I włos mi nawet na głowie nie zadrży - oznajmił wykładowcy Politechniki Wrocławskiej wynalazca z Kowar Lucjan Łągiewka. 
- A ja postawię panu i wąskiemu gronu obiad w dobrej restauracji - odparł uczestnik gorącej dyskusji. - Jeśli pan to przeżyje - dodał. 
- Pan łamie prawa fizyki newtonowskiej. To jest jakieś perpetuum mobile - oponowali sceptycy. 
Bo fizyka newtonowska jest niepełna - bronił się Łągiewka. - Jeszcze wiele mamy, 
proszę państwa, do poznania w fizyce. Niczego nie chcę łamać ani obalać. 
Poszukuję praw i zjawisk, których jeszcze nie znamy. I tyle.


Spotkanie w mrocznym klubie "Stajnia" przy ulicy Sienkiewicza we Wrocławiu przyciągnęło wynalazców, naukowców oraz ludzi interesujących się się zjawiskami niezwykłymi. Innymi słowy: forum otwartych umysłów. Natomiast bohaterem debaty oraz pokazów wideo był człowiek, którego dokonania pokazywały niemal wszelkie kanały telewizyjne: twórca zderzaka samochodowego znoszącego bezwładność i działającego wbrew znanym zasadom grawitacji. Chyba wszyscy widzieli zdezelowanego (ale pomalowanego dla potrzeb programu TV) maluszka, który z prędkością 50 - 60 km/h walił w ścianę, przy czym - zamiast pogniecionej jak harmonia blachy - nic się nie działo. Kierowca nie wyleciał przez przednią szybę, tylko spokojnie siedział. Auto nie miało pasów bezpieczeństwa, zaś z układu hamulcowego usunięto płyn. - W normalnym przypadku kierowca albo pasażer zostaje trupem lub w najlepszym razie połamanym kaleką - mówi pan Lucjan Łągiewka. - Próby były przeprowadzane do prędkości 64 km/h. Można walić nawet "stówą", ale dla bezpieczeństwa mój zderzak musi być bezawaryjny. Koszty badań i produkcji są potężne. W przypadku uderzenia odczucia przy 60 km/h są takie same jak przy 10 km/h, zaś przy 100 km/h będą takie jak przy ok. 15 km/h. 
- To gdzie ucieka wyprowadzona energia? W czwarty wymiar?! - pytali zaintrygowani słuchacze i naukowcy.
- W żaden czwarty wymiar. Specjalny wirnik rozpędza się do 6 - 7 tysięcy obrotów na minutę zaledwie w czasie półobrotu tarczy. Mierzyliśmy to. Przejmuje energię. Energia kinetyczna w tym przypadku zamienia się w kinetyczną. To żadne cuda. 
- Ale pana zderzak nie był zamontowany w aucie, tylko w ścianie... wyrażano zwątpienie. 
Od czegoś, do licha, trzeba zacząć. Kwestia kosztów... - irytował się wynalazca. Nie ma różnicy czy ściana uderza w pana, czy pan w ścianę. Skutek jest identyczny. to wbrew pozorom jest proste. Jeżeli mój zderzak z pochłaniaczem energii zamontujemy w aucie, to w momencie uderzenia energia nie ucieka w kosmos, tylko w wirnik. Samochód nadal "wiruje", czyli "jedzie" dalej wraz z kierowcą. Następuje przesiadka enrgii kinetycznej z jednego obiektu (auto) na drugi obiekt (wirnik). W ten sposób ludzie siedzący w środku są chronieni czymś w rodzaju antygrawitacji. Niemal całkiem znika siła bezwładności. Ja też nie jestem pierwszy; wiecie chyba państwo, że Amerykanie bawią się z napędem plazmowym i budują "spodki", czyli pojazdy z napędem antygrawitacyjnym, 
- To czemu nie ma zainteresowania koncernów samochodowych? - pada z sali. Zaineresowanie i jest, i nie ma. Mam bardzo poważne propozycje zakupu wynalazków przez gigantów zagranicznych związane z dużymi pieniędzmi. Ale tu nie tylko o kasę chodzi. Koncernom nie jest na rękę rezygnować z pasów, napinaczy, poduszek, abeesów, stref zgniotu i innych "esów". To potężny biznes. Tak samo firmy ubezpieczeniowe - przecież im "zależy" na dużej liczbie wypadków, bo na ubezpieczeniach zarabiają. Nie odkrywam Ameryki. Przecież to jest logiczne i proste jak drut. Natomiast wiem, że zachodnie koncerny chętnie by kupiły moje patenty i... schowały do szuflady. 
Jak np. było z Teslą? Dużym firmom muszą się zwrócić patenty, bo koszty ich wdrożenia do produkcji są bardzo wysokie. 
- Chce pan, za przeproszeniem, umrzeć ze swoimi wynalazkami? - zapytano. 
Zdecydowanie nie! Chcę, aby tu w Polsce moje wynalazki, jak ten zderzak, hamulce dynamiczne, czy pędnik zostały wdrożone. Prędzej czy później tabu milczenia zostanie przełamane. Jestem tego pewien, bo tego dowodzi historia różnego typu wynalazków, takich jak choćby właśnie auto. Lecz koszty badań i wdrożenia do produkcji są olbrzymie. Sam tego nie uczynię. Proszę, aby lobby postępowych naukowców i przemysłowców pomogło nam, wynalazcom. Jest w Polsce duża grupa ludzi ze świetnymi pomysłami, ale na przykład polityków to w ogóle nie obchodzi. Mają swoje interesy. A ja chcę wdrożenia tych produktów dla dobra ludzkości. 
Najpierw w Polsce, potem - być może - gdzie indziej.


- Co to są hamulce dynamiczne i pędnik? 
Pędnik to prototyp czegoś, co może się poruszać w każdych warunkach: woda, piasek, lód, powietrze itp. - nie ma to znaczenia. Jest badany we Francji, ale więcej nie powiem, bo nie mogę. Z hamulcami dynamicznymi robiliśmy już wiele doświadczeń. Został w nie wyposażony półtoratonowy mercedes, po czym testowaliśmy go na super śliskim lodzie (rozlana i zamarznięta woda). Na górskich butach ludzie się przewracali. Przy 30 km/h droga hamowania wyniosła 3 do 4 metrów, podczas gdy bez takich hamulców, tyko z normalnymi, wynosiła kilkadziesiąt metrów; jechał jak po maśle. Rzecz w tym, że nasze auto zatrzymywało się bezinercyjnie. Masa inercyjna 1,5 tonowego mercedesa "zapomniała" o swojej bezwładności stosunkiem 1500 do 202 - równa się 7 kg. Przy tym systemie masa inercyjna jest od kilkadziesiąt do kilkaset razy mniejsza. 
- Czemu pan nie sprzeda swoich genialnych konstrukcji światu? Po co czekać? Nie lubi pan pieniędzy? - zahuczało na sali. 
- Już mówiłem. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Chcę to wdrożyć w Polsce, bo już dość nas porozkradali. Mam 52 lata, zapał do pracy, poza tym starych drzew się nie przesadza. Zaś przede wszystkim jestem Polakiem i tu jest miejsce na stosowanie moich wynalazków. 

Miłym obowiązkiem jest wspomnieć o żonie pana Lucjana, która - godząc się z niesamowitą pasją męża - opiekuje się domem i dziećmi. W tym czasie wynalazca z Kowar realizuje swoje projekty i wynalazki. Umówiliśmy się z panem Lucjanem Łągiewką na wizytę w Kowarach, kiedy gotowe już będzie auto ze zderzakiem zdolnym do przywalenia w ścianę "stówą" bez przykrych konsekwencji dla auta i pasażerów. Próbę ma zrobić sam konstruktor.


Niestety Pan Łągiewka  stal sie po prostu niewygodnym człowiekiem, który przyniosiłby wielkie straty materialne koncernom zaspokajającym nasze dzisiejsze potrzeby niewolnicze.

W następnym artykule dalszy ciąg wynalazku dla zainteresowanych. Serdecznie zapraszam

14 komentarzy:

  1. nigdy nie dopuszcza czegos takiego to sprzedazy... za duzo ludzi straci pieniazki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś w tym faktycznie jest, powinno się uważać

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy i pożyteczny materiał. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł :) Ale faktycznie raczej to nie wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny artykuł. Dla fanów i poszukiwaczy informacji o AUDI zapraszam do nas!

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesujące materiały, ciekawe spostrzeżenia odnośnie przyszłości motoryzacji. Bardzo wartościowy blog.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten wpis jest bardzo ciekawy

    OdpowiedzUsuń